Antykoncepcja po stosunku nazywana jest antykoncepcją awaryjną. Stosowana jest właśnie podczas awarii – gdy zawodzi mechaniczna metoda zabezpieczania się przed ciążą - na przykład, gdy pęka prezerwatywa lub w przypadku zapomnienia spożycia pigułki antykoncepcyjnej i współżycia w dni płodne bez jakiegokolwiek środka w postaci prezerwatywy lub kapturka.
Aborcja w Karcie Praw Podstawowych UE? Parlament Europejski w przyjętej 22 listopada w Strasburgu rezolucji opowiedział się za zmianą traktatów unijnych. W głosowaniu 291 europosłów było za, 274 przeciw, a 44 wstrzymało się od głosu. Prawie nikt nie zauważył, że lewicowi europarlamentarzyści do dokumentu dopisali poprawkę, w
2. Antykoncepcja hormonalna w okresie menopauzy. Antykoncepcja po 40 ciągle jest potrzebna, o ile kobieta nie ma menstruacji przez 18 miesięcy po odstawieniu tabletki. Działanie tabletek antykoncepcyjnych na organizm utrzymuje się nawet kilka miesięcy po ich odstawieniu. Znaczy to, że potrzeba czasu, aby upewnić się, że kobieta
Seks analny dotyczy kontaktów seksualnych przez odbyt, a nie pochwę. Choć teoretycznie nie ma możliwości zajścia w ciążę w czasie seksu analnego, w praktyce jest to możliwe. Warto jednak pamiętać, że nie jest to najlepsza metoda ochrony przed ciążą. Seks analny wymusza korzystanie z prezerwatywy, ale pomimo tego nie zabezpiecza
Mają wygląd dziur w skórze, ponieważ powstają na skutek zaniku tkanki w miejscu po wyprysku wywołany ospą czy trądzikiem. Często są ciemniejsze niż reszta skóry. Blizny przerosłe; Są częstym etapem gojenia się rany po urazie czy operacyjnej. Pojawiają się na skutek skutkiem nieprawidłowego odkładania się włókien kolagenowych.
Nie jest prawdą, że nie można zajść w ciążę karmiąc piersią po porodzie. Warto już wtedy pomyśleć o zabezpieczeniu. Antykoncepcja po porodzie 2 lutego 2011, 11:30 FACEBOOK. X. E
Xgha1. Kategoria: Starożytność Data publikacji: Zaspokojenie seksualnych żądz z jednej strony, z drugiej zaś zapobieganie ciąży. Antykoncepcja, określana niekiedy kontrolą płodności, była stosowana już od czasów starożytnych. Niektóre z praktyk, mimo rzekomej skuteczności, mogły naprawdę szokować. Nieczystości z krokodyla W Egipcie pod panowaniem faraonów funkcje medyczne nierzadko łączyły się z obrządkiem sakralnym. Stąd też kapłani i szamani spełniali funkcję znachorów, dzięki którym ludzie mogli zachowywać swoje witalne siły. Sposoby bywały jednak cokolwiek zaskakujące. Jak choćby to, że do poważnych ran na głowie sugerowano przykładać świeże mięso zwierząt. Raczej nie były to wnętrzności z krokodyla, którego uznawano za reprezentanta świętych gadów – wszak Sobek, symbol siły królewskiej, opiekun jezior i wód, przedstawiany był jako człowiek z głową krokodyla. A niekiedy też krokodyl z głową sokoła, szakala czy lwa. Metody antykoncepcji w starożytności bywały… zaskakujące Jednak to właśnie w odchodach krokodyl miała znajdować się substancja, dzięki której kobiety chroniły się przed niechcianym zajściem w ciążę. Odpowiednio ususzone fekalia należało włożyć do pochwy pacjentki. Zwierzęca mieszanka w połączeniu z temperaturą ciała kobiety miała rozpuszczać się w procesie, którego efektem była naturalna – jakkolwiek to nie zabrzmi – zapora biologiczna. Jako zamiennik stosowano również odchody słonia, a wyciśnięty sok z połówek cytryny, syrop ze zmiażdżonych daktyli czy soków drzewnych miał być równie skuteczny. Wierzono również, że kobieca pochwa powinna być wypełniona żywicą, dzięki której zwierzęce fekalia będą dokładnie wypełniać wewnętrzne narządy rozrodcze. Oliwa i dzika marchew W kolebce europejskiej cywilizacji, czyli Grecji, harmonia pomiędzy ciałem a duchem stanowiła podstawę niektórych systemów filozoficznych. A co z prawami medycyny, której patronem jest Hipokrates, patron lekarzy, nazywany jednym z prekursorów współczesnej dziedziny wiedzy o zdrowiu? Okazuje się, że wiara, ludowa mądrość i przesądy łączyły się niekiedy z czystą wiedzą i empiryzmem. Według Arystotelesa sprawdzonym środkiem antykoncepcyjnym była oliwa, której naturalne właściwości potrafiły wywierać cudowny efekt na kobiety. Co ciekawe, do podobnych wniosków wiele wieków później, bo w 1938 roku, doszła Marie Stopes, szkocka paleobiolog, feministka, jedna z pionierek w badaniach nad zapobieganiem ciąży. Wspomniany nieco wcześniej Hipokrates, który swoją wiedzę pogłębiał podróżując między innymi po Egipcie oraz Azji Mniejszej, dowodził jeszcze czegoś innego. Tak zwana dzika marchew, nazywana zielem Królowej Anny, była według starożytnego mędrca niezwykle skutecznym środkiem poronnym – stosowanym doustnie – co potwierdziły badania laboratoryjne przeprowadzane już jednak w XX wieku. Niektóre starożytne metody mające na celu uniknięcie ciąży były wręcz niebezpieczne dla zdrowia i życia Zobacz również:Najsłynniejsze włoskie kurtyzany. To one rozsławiły ItalięMała bakteria i wielki problem, czyli pięć wieków z kiłąJej Wysokość Nierządnica, Wiedźma znad Tybru, żmije pełzające po marmurowych posadzkach – a może kobiety ambitne? Mechaniczne pułapki, rtęć i granaty Inni medycy, jak choćby Soranos z Efezu, sugerował bardziej radykalne rozwiązania – tworzenie mechanicznych zastawek, dzięki którym kobiety mogły zamykać ujście zewnętrznej szyjki macicy. Do przeprowadzenia bolesnego zabiegu potrzebny były jednak specjalne substancje, jak choćby sok z owocu granatu, aby odpowiednio wysmarować narzędzie. Rzymskie niewiasty pozwalały sobie natomiast na eksperymenty, w których używano korków z naturalnych korzeni roślinnych, a także specjalnie uformowanych kulek ze zwierzęcych odchodów. Powodzeniem cieszyły się również dopochwowe tampony z wełny stosowane zarówno w Grecji, jak i na terenie rzymskiego imperium. Azjatyckie kobiety również znały nieoczywiste – przynajmniej z dzisiejszego punktu widzenia – sposoby na zahamowanie biologicznych procesów. Na Dalekim Wschodzie używano między innymi przygotowanych wcześniej foremek z papieru bambusowego, jak i skórek z owoców granatu. Aby zapobiec niechcianej ciąży, Chinki decydowały się na prawdziwe poświęcenie. Niejednokrotnie zdarzały się sytuacje, gdy wypijały ono gorącą rtęć, czego efektem mogło być poronienie, ale najczęściej prawdziwe zdewastowanie organów wewnętrznych, co wiązało się ze śmiercią w katuszach. Mężczyźni decydowali się zaś na spożywanie nasion papai, aby obniżać ilość spermy w organizmie. Niektóre z metod antykoncepcyjnych szokują do dziś Szukając metody na grzech W czasach starożytnych, gdy wiedza często nierozerwalnie łączyła się z wiarą, metody radzenia sobie z antykoncepcją mogą dziś zdumiewać, choć – co warto podkreślić – często okazywały się skuteczne. Medyczne praktyki oparte na ziołolecznictwie, ludowej mądrości, ale też coraz częściej spisywanych traktach filozoficznych, dawały pole do eksperymentów. Ich ceną było jednak życie i zdrowie. W kolejnych epokach erotyka, grzeszne przyjemności, ewoluowała do jeszcze innych form. Stąd też antykoncepcyjne środki bywały dziwne, niedorzeczne, ale też śmiertelnie niebezpieczne. Bibliografia: Węgłowski A. ’Wieki bezwstydu. Seks i erotyka w starożytności’, Znak Horyzont 2018 Dolby K. ’Fascynująca erotyka. Historia, kultura i obyczaje’, Bellona 2016 Bryson B. ’Ciało. Instrukcja dla użytkownika’, Zysk i s-ka 2019 Niżnikiewicz J. „Tajemnice dawnej medycyny, magii i erotyki”, Book Market 2007 Zobacz również Starożytność Wróżenie z kości Od niepamiętnych czasów ludzkość zawsze chciała znać swoją przyszłość. Miało to pomagać w podejmowaniu ważnych decyzji dotyczących całego państwa, ale też szarego dnia zwykłego śmiertelnika.... 4 lutego 2020 | Autorzy: Piotr Dróżdż
Antykoncepcja w małżeństwie, a może lepiej: świadome i odpowiedzialne traktowanie płodności przez męża i żonę to temat, który wciąż jest przedmiotem wielu dyskusji zarówno medycznych, jak i etycznych. Co z tych debat wynika dla ludzi wierzących? Biblia nie wypowiada się wprost o rodzajach środków antykoncepcyjnych. Można w niej jednak znaleźć bardzo ważne fundamenty do dyskusji o planowaniu rodziny. Bóg niewątpliwie zachęca ludzi do płodności, do posiadania dzieci. Dziecko jest Bożym darem, znakiem błogosławieństwa dla rodziców. Unikanie potomstwa z wygody zostaje przez Boga potępione w biblijnej relacji opisującej czyn Onana. Jego grzech polegał na tym, że zbuntował się przeciwko Bogu i wykorzystał Tamar. Oszukał ją, uchylając się od zobowiązania, by dać jej potomka i tym samym zabezpieczyć jej przyszłość. To nie antykoncepcja, lecz egoizm w sferze płodności, zostaje przez Boga odrzucony w 38 rozdziale 1 Księgi Mojżeszowej. Zachęta do płodności, przekreślenie egoizmu w tej sferze, postrzeganie potomstwa jako daru od Boga, to ważne przesłanki dla ludzi wierzących, którzy zastanawiają się nad kształtem swojej rodziny. Dojrzała miłość wobec dzieci łączy się jednak z odpowiedzialnością za ich utrzymanie i wychowanie. Gdzie zaczyna się więc egoizm i wygoda, rezygnacja z daru jakim mogłyby być dzieci, a gdzie mamy do czynienia z wynikającym z troski i miłości odpowiedzialnym planowaniem narodzin? To ważne pytanie, na które osoba poważnie traktująca swoją relację z Bogiem powinna sobie odpowiedzieć w swoim sumieniu. Kolejną istotną przesłanką wynikająca z Biblii jest szacunek wobec życia. – Nie zabijaj – mówi Bóg. Nie można szkodzić życiu i zdrowiu, własnemu i cudzemu. Dobór sposobów sterowania płodnością przez człowieka wierzącego musi więc uwzględniać biblijne przesłanie na temat szacunku wobec życia i zdrowia. Wydaje się więc oczywiste, że chrześcijanin może zaakceptować spośród środków antykoncepcyjnych tylko te, które życiu i zdrowiu matki, ojca i dziecka nie szkodzą. Odrzucenie wszelkich metod antykoncepcyjnych Każde chrześcijańskie małżeństwo powinno uzgadniać kluczowe dla swojej przyszłości decyzje w modlitwie. Jest to akt zaufania i powierzenia Bogu swojego życia. Jednak dla niektórych par, modlitwa jest jedynym środkiem planowania rodziny. Postanawiają przyjąć Bożą wolę w kwestii swojej płodności i w żaden sposób w nią nie ingerować. Taka postawa jest z punktu widzenia Pisma Świętego w pełni uprawniona i jeśli małżonkowie są w tej sprawie zgodni, należy ich szanować za otwartość na nowe życie i wspierać w tym powołaniu. Grzeszna antykoncepcja? Kłopoty pojawiają się wówczas, gdy w to dobre przekonanie wkrada się legalizm. Prowadzi on do poglądu, że każda metoda antykoncepcji jest grzeszna i oddala człowieka od Bożego planu. Tak skrajna postawa może być reakcją na daleką od Bożych standardów rzeczywistość. Faktycznie wielu ludzi sięga po antykoncepcję w złych i grzesznych celach. Bywają powodowani chciwością, lenistwem, egoizmem, niechęcią do podjęcia jakiejkolwiek odpowiedzialności. Nawet chrześcijanie, odkładając pojawienie się potomstwa, kierują się czasem podobnymi pobudkami. Niestety, czekając zbyt długo, muszą liczyć się z potencjalnymi trudnościami z zajściem w ciążę i doprowadzeniem jej do szczęśliwego finału. Nie zmienia to faktu, że wiele małżeństw ma rozsądne, wcale nie grzeszne powody, by sięgać po środki antykoncepcyjne. Czasem przytacza się argument, że skoro dzieci są błogosławieństwem od Boga, należy mieć ich jak najwięcej. Błogosławieństwo to jednak nie to samo co nakaz. I choć będziesz szczęśliwy, gdy zobaczysz „dzieci twoje jak sadzonki oliwne dokoła stołu” (Psalm 128), Pismo Święte daje przykłady ludzi, którzy wypełnili Boże powołanie dla ich życia, nigdy nie mając własnych dzieci. Największym z nich jest Jezus Chrystus. Nie możemy więc uciec się do takiego uproszczenia, że ci, którzy nie mają dzieci, są nieposłuszni Bogu. Postrzeganie współżycia w małżeństwie wyłącznie w kategoriach prokreacji byłoby także smutnym uproszczeniem. Pismo Święte mówi też o jedności, ochronie przed niemoralnością, i co równie ważne - rozkoszy i radości, jaką mogą obdarzać się małżonkowie. Warto przestudiować Pieśń nad Pieśniami, która opowiada o pełnym czułości i spontaniczności akcie małżeńskim, a o dzieciach nie wspomina ani razu. Metody naturalne Naturalne metody planowania rodziny polegają na unikaniu współżycia w dni, w których kobieta jest płodna. Najbardziej znaną jest wysoce zawodna metoda kalendarzykowa. Dziś znacznie częściej stosuje się metodę objawowo-termiczną. Od kilku lat dostępne są specjalne komputery płodności, które zdejmują z małżonków stres interpretacji danych i zmniejszają ryzyko błędu. Dostępnych jest też wiele bezpłatnych portali internetowych, które spełniają podobną funkcję. Dobrze stosowana metoda objawowo-termiczna ma skuteczność podobną do pigułek antykoncepcyjnych ( Metoda ta jest tania, bezpieczna, nie ingeruje w równowagę hormonalną kobiety ani w przebieg współżycia. Ta forma planowania rodziny jest całkowicie dopuszczalna z biblijnego punktu widzenia. Nie będzie jednak odpowiednia dla każdego. Wymaga przeszkolenia i systematyczności, nie jest zalecana przy bardzo długich cyklach lub szczególnie nieregularnym trybie życia, a także w okresie bezpośrednio po porodzie lub tuż przed menopauzą. Wiąże się też z abstynencją. Okresowe powstrzymanie się od współżycia może być dla niektórych małżonków okazją do twórczego odkrywania, w zgodzie z chrześcijańskim sumieniem, nowych form intymności. Inni zastosują metodę mieszaną i w 8-10 dniowym okresie płodnym wybiorą zabezpieczenie barierowe, np. za pomocą prezerwatywy. Metody uniemożliwiające zapłodnienie Metody te, podobnie jak metody naturalne, mają uniemożliwić spotkanie plemnika z jajeczkiem. W tym wypadku decyduje jednak już nie czas, w którym podejmuje się współżycie, a zastosowanie dodatkowych środków. Właśnie dlatego nazywa się je antykoncepcją sensu stricto. Możemy je podzielić na trzy główne grupy: metody barierowe, środki plemnikobójcze i metody chirurgiczne. Najpopularniejszą metodą barierową jest prezerwatywa, dostępne są również lateksowe kapturki i prezerwatywy dla kobiet. Ich skuteczność, przy prawidłowym stosowaniu, wynosi 95-98 procent. Są to metody odwracalne, nieskomplikowane w stosowaniu i bezpieczne dla zdrowia. Wymagają minimum planowania. Jeśli jeden z małżonków jest nosicielem choroby przenoszonej płciowo (np. HIV), stosowanie prezerwatywy będzie konieczne. Wśród wad metod barierowych wymienia się mało romantyczną konieczność przerwania aktu małżeńskiego, by zabezpieczyć się przed ewentualnym poczęciem. Środki plemnikobójcze występują w różnych postaciach i jeśli jest to jedyne zabezpieczenie, skuteczność tej metody wynosi 82 procent. Jako samodzielny środek antykoncepcyjny stosuje się je dość rzadko, natomias większość prezerwatyw pokrytych jest substancjami plemnikobójczymi. Ponieważ zarówno niezapłodniona komórka jajowa jak i męskie nasienie w różnych okolicznościach ulegają naturalnemu wydaleniu i nie ma biblijnych przesłanek, by uznać je za święte same w sobie, nie ma powodu, by chrześcijańskie małżeństwa nie mogły stosować barierowych metod antykoncepcji. Metody chirurgiczne polegają na przecięciu albo podwiązaniu jajowodów lub nasieniowodów. Są bardzo skuteczne (99,9 proc. efektywności w przypadku mężczyzn, 99,5 proc. u kobiet), choć odnotowano rzadkie przypadki, gdy podwiązane jajowody uległy spontanicznemu udrożnieniu. Należy je traktować jako nieodwracalne (przywrócenie płodności udaje się jedynie w 70 procentach przypadków). Metody chirurgiczne mogą być stosowane przez chrześcijan tylko w uzasadnionych wypadkach (np. zagrożenie życia w przypadku zajścia w ciążę). Decyzję o poddaniu się takiemu zabiegowi należy podjąć ostrożnie, w modlitwie i po konsultacji z duszpasterzem. Metody potencjalnie poronne Antykoncepcja hormonalna to obecnie najpopularniejszy lek na świecie. W nowoczesnych preparatach udało się zminimalizować skutki uboczne, a ich stosowanie jest nieskomplikowane – wymaga tylko systematyczności. Pigułki różnią się składem, dostępne są również plastry, zastrzyki lub hormonalne wkładki domaciczne. Zasada działania jest jednak zawsze podobna – syntetyczne hormony wpływają na organizm kobiety w taki sposób, że nie dochodzi do owulacji. Komórka jajowa nie jest uwalniana z jajników, nie może więc dojść do zapłodnienia. Hormony zmieniają też śluz, co obniża szanse przeżycia plemników. Na czym polega kontrowersja związana z działaniem antykoncepcji hormonalnej? Te same hormony, w przypadku, gdy do zapłodnienia jednak dojdzie, uniemożliwią zagnieżdżenie zarodka w jamie macicy, co doprowadza do jego obumarcia. Dzieje się tak znacznie częściej w przypadku środków jednoskładnikowych niż dwuskładnikowych. Nie wiadomo dokładnie, jak często dochodzi do takich wczesnych poronień, a samo zjawisko wciąż jest przedmiotem gorących debat. Możemy jednak powiedzieć z całą pewnością, że nie ma takiej antykoncepcji hormonalnej, która nie byłaby obarczona tym ryzykiem. Czy wobec tego jest to metoda, którą mogą stosować chrześcijanie? Wydaje się, że w sytuacji, która jest dość niejasna, lepiej wybrać to, co nie obciąża sumienia, co nie daje szansy śmierci i grzechowi. Unikając legalistycznego rozróżnienia, polecam więc tę kwestię modlitwie i przemyśleniu. Aborcja i metody wczesnoporonne Świadome i celowe zakończenie życia niewinnego człowieka, także dziecka w łonie matki, jest według Biblii morderstwem. Zarówno stosowanie środków wczesnoporonnych jak i aborcja są więc niedopuszczalne. Zabicie płodu jest zaprzeczeniem idei antykoncepcji, ale są pary, które sięgają, np. po pigułki wczesnoporonne jako doraźne „wyjście awaryjne”. To tragiczna lekkomyślność, na którą chrześcijanie nie mogą dawać sobie przyzwolenia. Z tych samych powodów dla wierzących małżeństw niedopuszczalne jest stosowanie wkładek domacicznych z miedzią, których działanie polega przede wszystkim na uniemożliwianiu zapłodnionej komórce jajowej zagnieżdżenia w macicy. Nie jest to więc metoda antykoncepcyjna, a wczesnoporonna. Otwartość na życie Chrześcijanie mogą, w zgodzie ze swoim sumieniem, stosować naturalne metody planowania rodziny i środki, które nie dopuszczają do zapłodnienia, pamiętając jednocześnie, że każde dziecko jest darem, błogosławieństwem. Decyzja, by otworzyć się na nowe życie, może być dla małżonków krokiem wiary, aktem zaufania Bogu. Odpowiedzialny stosunek do życia ludzkiego, również takiego, które dopiero się poczęło, jest także znakiem dla świata wokół nas. Jakże potrzebnym. A jeśli ten dobry dar przyjdzie trochę nie w porę, w nieidealnych okolicznościach? Pokolenia chrześcijańskich rodzin opowiadają zgodnie świadectwo, że wystarczy miłość i odrobina pomocy z Nieba.
Na post dziennikarki Anki Grzybowskiej zareagowało kilkanaście tysięcy kobiet potraktowanych przez znanego lekarza podobnie - poniżanych, obrażanych, bojących się o zdrowie i życie swoje i swoich nienarodzonych dzieci, skazanych na rodzenie dzieci z poważnymi wadami. Wszystkie z przerażeniem wspominają kontakty z profesorem i jego kontrowersyjne decyzje tłumaczone religijnymi przekonaniami. Co ma cesarskie cięcie do katolicyzmu i grzechu pierworodnego i skąd to zmuszanie do rodzenia siłami natury? - pyta dziennikarka Anka Grzybowska w swoim poście na Facebooku, który wywołał burzę. Pojawiło się pod nim setki komentarzy, a ona sama otrzymała setki maili od kobiet, matek córek, które miały wątpliwą przyjemność rodzić pod okiem profesora Chazana. Do podzielenia się wspomnieniami z własnego porodu dziennikarkę skłoniły 12. urodziny jej syna, Wojtka, który przyszedł na świat w szpitalu im. Świętej Rodziny przy ul. Madalińskiego w Warszawie, w którym prof. Chazan był dyrektorem. Cierpienie w imię grzechu pierworodnego - Co, pani redaktor? Myśli pani, że będzie miała pani jakieś specjalne traktowanie, tak? Poród siłami natury jest najlepszy i dla pani i dla dziecka. Dzieci rodzone przez cesarkę nie mają więzi z matką. Pani zdaje się jest po rozwodzie, a dziecko jest innego ojca, tak? Za swoje grzechy trzeba płacić! - skomentował konieczność wykonania cesarki lekarz. - No to co? Nadal upiera się pani przy cesarce? No, ja tu widzę, że niektórzy koledzy tez sądzą, że to jedyne wyjście. Ja znam inne - zgodnie z naturą i tym, co kobiety robią od setek lat! To jest wbrew przykazaniom! W tym momencie odzywa się moja przyjaciółka:- Witam, panie doktorze! Ta skrobanka, którą pan mi zrobił, była naprawdę genialna! Poznaje mnie pan? Dwa lata temu... Warto było więcej nie usłyszałam o porodzie "siłami natury", a Chazan omijał mnie jak morowe powietrze - napisała Grzybowska. Dramatyczny odzew matek, ojców, sióstr, mężów Nie mogę tego tak zostawić - dodaje dziennikarka i po otrzymaniu setek maili z podobnymi historiami, podejmuje kolejne kroki. Od 20 września dostaję mnóstwo maili. Kobiety, ojcowie, babcie wysyłają mi poruszające historie wraz z dokładną dokumentacją medyczną i nie rzadko makabrycznymi zdjęciami upośledzonych noworodków. Większość to historie sprzed kilku-kilkunastu lat. Już wysłałam dokumentację do znajomych lekarek, aby zapoznały się z nią i wyraziły swoją opinię na ten temat - zapowiada. Historia pani Małgosi to tylko jedna z wielu: dowiedziała się, że jej dziecko ma wadę genetyczną i umrze tuż po urodzeniu dopiero w piątym miesiącu ciąży! Wcześniej Chazan o niczym jej o tym nie poinformował. "Powiedział mi, że gdybym dowiedziała się wcześniej, to zrobiłabym skrobankę, dlatego lepiej, że dowiedziałam się później! Moja córka żyła dwa dni. Nie wiem, czy moje dziecko cierpiało przed śmiercią, ale sobie myślę, że może jednak nie. Chazan mi napisał w karcie, że odmawia aborcji, bo jest na nią za późno. Ale przecież on o tym wiedział!" - Jak zobaczyłam zdjęcie dziecka pani Małgosi, to zrobiło mi się niedobrze. Dziecko praktycznie bez twarzy, z wszystkimi wnętrznościami na wierzchu. Bez skóry. Na jednym ze zdjęć miało założoną różową czapeczkę z misiem - opowiada Anna. istock Foto: Ofeminin Pisał do niej mężczyzna, któego żona chorowała na nowotwór i poród groził jej śmiercią. Dziecko urodziła, zaraz potem zmarła. Napisał też inny, którego żona rodziła bez znieczulenia 18 godzin, bo musiała swoje "odcierpieć" za grzech pierworodny, a także ten, którego żona została zmuszona do rodzenia martwego dziecka. Trudno uwierzyć, że te historie dzieją się w XXI wieku. Wciąż bezkarny Takich historii jest mnóstwo. Wiele kobiet przeżywających traumę z powodu działań lekarza i jego powoływania się na klauzulę sumienia, mimo, że od ich porodów minęło czasem kilkanaście lat, wciąż boi się ujawniać tożsamość. Za większość przewinień profesor nie poniósł 2014 r. prof. Chazan, powołując się na klauzulę sumienia, odmówił wykonania aborcji, choć były do tego wskazania medyczne ze względu na poważne wady płodu. Kobieta urodziła dziecko, które zmarło niedługo po porodzie. Po ujawnieniu tej sprawy przez "Wprost", lekarz został zwolniony z pracy. Co jednak z pozostałymi poszkodowanymi i kolejnymi, pacjentkami profesora???
W listopadzie 2013 r. przez cesarskie cięcie urodziłam pierwsze dziecko. Lekarz przepisał mi tabletki antykoncepcyjne Zoley. Kończę brać pierwsze opakowanie, ale mam pewne obawy czy brać kolejne, bo przez cały okres ich brania mam plamienia (czasem mocniejsze, czasem słabsze). Zastanawiam się, czy takie anomalie są normalne po ciąży, czy może mam się zacząć martwić? Może po prostu te tabletki nie są dla mnie. Wizytę u lekarza mam dopiero za miesiąc. Nie wiem co robić. Podczas stosowania antykoncepcji hormonalnej mogą występować krwawienia. Najczęściej same ustępują w pierwszych cyklach stosowania. Jeśli jednak tak się nie stanie, powinna Pani skonsultować się osobiście z lekarzem prowadzącym. Pamiętaj, że odpowiedź naszego eksperta ma charakter informacyjny i nie zastąpi wizyty u lekarza. Inne porady tego eksperta
*post archiwalny, lipiec 2018 Od razu na wstępie tego postu muszę bardzo mocno zaznaczyć, że w żaden sposób nie możecie traktować informacji zawartych w tym poście jako metod leczenia bądź recepty na idealne dojście do siebie po cesarskim cięciu. Moje doświadczenia opisują wyłącznie moją sytuację, a Wy zanim zastosujecie się do jakiejkolwiek porady powinnyście skonsultować to z Waszym lekarzem. Ja wszystkie moje posunięcia konsultowałam z lekarzami i to oni dawali mi dopiero zielone światło na to, aby zrobić coś tak a nie inaczej. Stan zdrowia każdej z nas jest inny i musimy mieć świadomość tego, że to co dotyczy mnie niekoniecznie musi być idealnym rozwiązaniem dla Was. Choć jednak w większości przypadków lekarze, z którymi miałam do czynienia, poniższe sugestie stosowali podobno z powodzeniem przy większości swoich pacjentek. Spora część z Was wie, że mam za sobą (aż) trzy cesarskie cięcia. Każde z nich było wykonywane z przyczyn medycznych i choć bardzo chciałam rodzić naturalnie, to nie mogłam. Gdybym tylko mogła, myślę że próbowałabym rodzić naturalnie, wszak trzy cesarki na koncie to trzy poważne operacje w obrębie jamy brzusznej. Ja przynajmniej tak to postrzegam. Pierwsze cesarskie cięcie postrzegam jako nie do końca udaną operację. To znaczy z punktu widzenia dziecka – wszystko się udało. Urodziło się zdrowe i żywotne. Z mojego punktu widzenia też prawie wszystko się udało ( poród naturalny mógłby doprowadzić do uszkodzenia mojego spojenia łonowego, także tego uniknęliśmy). Dlaczego „prawie” wszystko się udało? Ponieważ nie tylko byłam dość obcesowo potraktowana przez lekarza chirurga, który widząc mnie zmierzającą w kierunku stołu operacyjnego rzucił: „Jeszcze jedna?!”, ale rana po cesarskim cięciu babrała mi się jeszcze przez ponad pół roku od cesarki, a bóle podbrzusza i ograniczenia ruchu totalnie mnie dołowały przez pierwsze miesiące. W skali 10 punktowej oceniam tamtą operację na 5/10 pkt. Czyli słabiuchno. Pionizacja w pierwszej dobie była u mnie dramatyczna a ściągnięcie szwów po pierwszej dobie, które jeszcze do końca nie zawiązały skóry, uważam za totalne nieporozumienie. Było minęło. 12 miesięcy po cesarce było trudnym dla mnie doświadczeniem. Jak przebiegło drugie cesarskie cięcie? Przede wszystkim było wykonywane przez zespół pracujący pod okiem ordynatora szpitala, mojego wtedy lekarza prowadzącego. Nie chciałam, aby cięcie wykonywał przypadkowy lekarz, jak za pierwszym razem, który akurat schodzi ze zmiany i trafiam w jego ręce jako ostatnia pacjentka, na którą jemu się już nie chce patrzeć, o operowaniu nie wspominając. Za drugim razem bardzo zależało mi na tym, aby cięcie wykonywał ktoś zaufany. Ktoś, dla kogo nie będę kolejnym rozfiletowanym kurczakiem a pacjentką, której należy się ludzkie traktowanie i pieczołowite zszycie. Wszak od tego JAK DOKŁADNIE będziemy zszyte, zależy jak będziemy dochodzić do siebie po operacji! To moje zdanie, ale myślę, że większość z Was, która przeszła cesarkę zgodzi się ze mną. Jak ktoś odwali manianę, to my tę „manianę” będziemy odczuwały (kto wie, czy nie) przez całe życie! Cesarka to operacja, do cholery jasnej, a nie mizianie po pięcie. Tutaj nie ma miejsca na bylejakość. Sorry. Lekarz i jego umiejętności są tutaj BARDZO WAŻNYM OGNIWEM. Czyli lekarz i jego umiejętności to jeden z kluczów do udanej cesarki. Drugim kluczem, przynajmniej moim zdaniem, jest nasze nastawienie do tej operacji. Warto abyśmy poczuły się po operacji jako wojowniczki, które jedną robotę już świetnie zrobiły (wydały na świat dziecko!) a teraz przed nami druga robota, równie ważna: … nasza w tym rola, aby teraz postawić same siebie na nogi! W całym tym hormonalnym zamieszaniu i zmęczeniu, które można odczuć w pierwszych dobach, musimy wykrzesać z siebie jeszcze energię, aby możliwie szybko się spionizować i sprostać bólowi, który może nam wtedy towarzyszyć. Po cesarskim cięciu mniej więcej po 2-3 godzinach przestawało działać znieczulenie i wtedy zaczęto podawać mi dożylnie morfinę bądź paracetamol czy ketanol. Nie wzbraniałam się przed tym. Ból zaczął być coraz bardziej dotkliwy a ja chciałam zachować jak najwięcej pogody ducha, aby za chwil parę mieć siłę opiekować się dzieckiem, a nie być wyrzutą przez bóle pooperacyjne. Dlatego ja nie żałowałam sobie niczego przeciwbólowego. Ja chciałam ten ból uśmierzać, by mieć też siłę (w tym tę psychiczną) do tego, aby się za moment walecznie spionizować! Co jest uważam kolejną rzeczą, która może pomóc nam w tym, aby szybko dojść do siebie po cesarce? Oprócz dobrego lekarza i nieżałowania sobie przeciwbólowych, uważam że bardzo ważne w moim przypadku było niezwlekanie z pionizacją. Po pierwsze jak tylko zaczęłam mieć władanie w nogach po znieczuleniu, to wykręcałam nimi ósemeczki, ruszałam nimi, ile się dało. Szurałam piętami po prześcieradle, starałam się ruszać nogami w różnych kierunkach, aby pomóc krwi krążyć sprawnie i by przygotowywać się pomalutku do pionizacji, która nie jest najłatwiejsza. Po drugiej cesarce zaczęto mnie pionizować po 8 godzinach, co uważam za świetne posunięcie. Nie chciałam zwlekać do 12 czy 24 godzin, jak chciały to robić dziewczyny, które były ze mną w sali. Czułam podskórnie, że szybkie „uruchomienie” to dobry ruch, co zresztą powtarzał mi lekarz prowadzący, który powiedział, że jeśli nie ma przeciwskazań, to w miarę szybka pionizacja działa na naszą korzyść. Po ostatniej, trzeciej cesarce chcieli mnie pionizować po 24 godzinach, z czym się nie zgodziłam. To znaczy wiele do powiedzenia niby nie miałam, ale zdecydowałam się porozmawiać z lekarzem, dlaczego mam czekać tak długo, skoro przy moich poprzednich cesarkach pionizacja następowała już po 8 godzinach. Lekarz zgodził się zrobić odstępstwo w moim wypadku i po 8 godzinach od cesarki już siedziałam i próbowałam się ruszać na boki. A po 12 godzinach zdecydowałam się z asystą położnej wstać. Pionizacja nie jest łatwa, ale trzeba do niej podejść zadaniowo. Wiedzą, to te z Was, które to już przeszły :-) To nie jest bułka z masłem, tym bardziej jeśli nie jesteśmy już na silniejszych przeciwbólowych. Jednak nie warto robić z tego dramatu. Ot, po prostu kolejne zadanie po porodzie. Zazwyczaj przy „uruchomieniu” towarzyszy nam położna i to ona nam podpowiada, jak warto się podnieść z łóżka. Warto tych instrukcji słuchać. Zazwyczaj pierwszym zadaniem jest najpierw przekręcić się na jeden bok a następnie wysunąć jedną nogę, a następnie drugą poza krawędź łóżka. Złączyć je ze sobą i dopiero tak siedząc na krawędzi łóżka próbować wstać podtrzymując się opiekuna bądź ramy szpitalnego łóżka. Jak już wstaniemy i weźmiemy głęboki oddech, a często pojawią się przy tym lekkie zawirowania głowy, bo to wysiłek niemały, to małymi krokami będziemy zmierzać by pokonać mały dystans. A później jest już z górki. Jak już pionizację mamy za sobą, to jesteśmy na prostej. Oczywiście, że kolejne wstawania z łóżka są wyzwaniem i wiążą się z bólem o różnym natężeniu, ale warto podkreślić, że od pionizacji może być już tylko lepiej :-) A co później? A później warto, abyśmy krok po kroku pokonywały kolejne stopnie dochodzenia do siebie po cesarce. Średnio dynamiczne ruchy przy poruszaniu się, brak dźwigania, ograniczanie schodów, sporo leżenia i odpoczywania – to pomaga w tym, aby jak najszybciej i bez powikłać dojść do siebie. Ja po trzeciej cesarce już szaleję. Niestety. To znaczy naprawdę jest trudno nie robić nic i odpoczywać mając trójkę dzieci, ale staram się robić przystanki. Wysługuję się mężem. Przyleciała do mnie na parę dni mama, która też wiele bierze na siebie. To wszystko cholernie pomaga. *post pisany jest niespełna dwa tygodnie po moim trzecim porodzie Także sztab pomocowy, o ile macie taką możliwość, jest na wagę złota. Wiem jednak, że często zdane jesteście na siebie w tych trudnych początkach. Szacun, dziewczyny! Dodam też, że warto zadbać o bliznę. Jak już strupki odejdą postawcie na uelastycznienie blizny np. za pomocą maści lub plastrów z silikonem. Jest ich sporo na rynku. Ja używałam kilku, ale plastry sprawdziły się najlepiej i blizna bardzo szybko malała. Ja używałam tych plastrów. Można je docinać o kształtu blizny i świetnie się trzymają, i nie ścierają się tak szybko jak maść. Dodatkowo warto też udać się do osteopaty albo fizjoterapeuty, który pokaże nam ćwiczenia jak dbać o bliznę, by nie przeszkadzała nam w późniejszych etapach. Warto pamiętać o jednym – dziewczyny, my wygrałyśmy tę bitwę! Możemy śmiało z podniesionym czołem być dumne z siebie. Poród już za nami i nikt nam nie podskoczy! Piąteczka! Jeśli udało się Wam zobaczyć dzisiejszy post, zostawcie po sobie ślad na Facebooku czy w komentarzu ❤ Możecie go też udostępnić swoim znajomym. Dziękuję! :)
antykoncepcja po cesarce grzech